W ubiegłym tygodniu prezydent USA Joe Biden oficjalnie zakazał Departamentowi Sprawiedliwości odnawiania umów z prywatnymi więzieniami. Głowa państwa podjęła tę decyzję w ramach działań na rzecz zwalczania nierówności rasowych. Inicjatywa ma na celu zmniejszenie trendu «masowego uwięzienia» w kraju w ciągu ostatnich kilku dekad, który w przeważającej mierze dotyka członków mniejszości.
Stany Zjednoczone są światowym liderem pod względem populacji więziennej. W więzieniach USA przebywa obecnie ponad 2 mln osób, czyli około 25 proc. światowej populacji więziennej. Jak podaje strona internetowa Białego Domu, większość więźniów w USA to tzw. people of color, czyli prościej mówiąc osoby rasy innej niż biała.
Amerykańska populacja więzienna jest rzeczywiście rasowo skrzywiona. Według federalnego Biura Więziennictwa 38,6 proc. populacji więziennej to osoby czarnoskóre, a 30,1 proc. to Latynosi. Pozostali to biali (27,5%), rdzenni Amerykanie (2,4%) i Azjaci (1,5%).
«Jeden na trzech urodzonych dziś czarnych chłopców jest zagrożony pójściem do więzienia, jeden na sześciu latynoskich i jeden na 17 białych» — czytamy na stronie American Civil Liberties Union (ACLU). ACLU wskazuje również na szybko rosnącą populację kobiet w zakładach poprawczych.
Co ciekawe, osoby kolorowe, które zamieszkują amerykańskie więzienia, mają również najniższe dochody wśród swoich grup etnicznych. Według danych z 2018 roku najwyższy wskaźnik ubóstwa jest wśród rdzennych Amerykanów i wynosi 25,4%, którzy według różnych szacunków stanowią zaledwie 1,6% całej populacji USA.
Za nimi plasują się czarni (20,8% ubogich) i Latynosi (17,6% ubogich), czyli główni mieszkańcy amerykańskich zakładów poprawczych. Odsetek białych Amerykanów poniżej granicy ubóstwa wyniósł w 2018 roku 8,1%.
Populacja więzienna tego kraju, która napęczniała do milionów, jest postrzegana w USA jako szczególne zjawisko społeczne i określana jako polityka «masowego uwięzienia» (Mass Incarceration). Termin ten jest używany w Ameryce od początku lat 70-tych, kiedy to liczba osób za kratami zaczęła gwałtownie rosnąć.
Według Brennan Center for Justice, trend ten był w dużej mierze spowodowany decyzją 37. prezydenta USA Richarda Nixona o wypowiedzeniu wojny przestępczości narkotykowej. Jego kurs kontynuował Ronald Reagan, w ciągu ośmiu lat rządów którego liczba więźniów w Stanach Zjednoczonych wzrosła z 329 tys. do 627 tys.
«Ten oszałamiający wzrost uderzył najmocniej w mniejszości rasowe: były one nieproporcjonalnie uwięzione i nadal są» — czytamy w raporcie Centrum.
Populacja więzienna wzrosła zarówno na poziomie federalnym, jak i lokalnym. Większość amerykańskich więźniów wciąż osadzona jest w więzieniach stanowych. Liczba więźniów w Stanach Zjednoczonych wzrosła niemal czterokrotnie od końca lat 80. do chwili obecnej, co sugeruje, że «masowe uwięzienie» jest zjawiskiem, którego kraj jest świadkiem od dziesięcioleci.
W związku z drastycznym wzrostem liczby więźniów w latach 80. kraj zaczął borykać się z dotkliwym brakiem więzień. Na ratunek państwu przyszły prywatne firmy, zlecając opiekę nad więźniami.
Pierwszą najbardziej udaną amerykańską firmą więzienną była założona w 1983 roku firma CoreCivic (Corrections Corporation of America). Jak podaje magazyn Time, wcześniej w Stanach Zjednoczonych istniały pojedyncze prywatne firmy. Według pisma, prywatyzacja więzień w kraju rozpoczęła się w XIX wieku, ale wtedy były one urządzone bardziej jak plantacje.
Instytucje te zarabiają na kontraktach rządowych, które określają koszty każdego więźnia. Więzienia zapewniają swoim «klientom» obowiązkową dietę, odzież, opiekę medyczną oraz inne przedmioty i usługi domowe. Liczne badania pokazują, że warunki w prywatnych więzieniach są tradycyjnie gorsze niż w więzieniach państwowych. Często przypisuje się to chęciom organizacji komercyjnych do oszczędzania pieniędzy, «ścinania zakrętów» dla dodatkowego zysku.
Sektor prywatny oszczędza na jedzeniu, wprowadza dodatkowe usługi za opłatą, krótko mówiąc, zarabiają tyle, ile mogą. Ponadto personel takich więzień jest zazwyczaj gorzej wyszkolony niż ich państwowe odpowiedniki. Są też mniej opłacani. Wszystko to wpływa na bezpieczeństwo więzienia i warunki, w jakich przebywają osoby odbywające karę. Instytucje czerpią korzyści z dłuższego przetrzymywania więźniów, dzięki czemu recydywa lub wydłużone wyroki praktycznie gwarantują im dodatkowe dochody.
Wielu obrońców praw człowieka twierdzi, że ukierunkowana krytyka prywatnych więzień nie oznacza, że w państwowych placówkach dzieje się inaczej. Są tam również problemy z korupcją, przemocą i złymi warunkami. Z drugiej strony, obrońcy praw człowieka są niezadowoleni z samej koncepcji, że ktoś buduje prywatny biznes z wykorzystaniem zatrzymanych.
Według badań Sentencing Project, szczyt popularności prywatnych więzień przypadł na rok 2012, kiedy to w murach tych instytucji przebywało 137 220 osadzonych. Od tego czasu liczba ta stopniowo maleje, na przykład w 2017 roku było to już 121 718 osób.
Liczne raporty i świadectwa o złych warunkach w prywatnych więzieniach budzą niepokój od czasów administracji Obamy. W 2016 r. zwrócono się do Departamentu Sprawiedliwości USA o ograniczenie wykorzystania tych obiektów po tym, jak raport agencji wykazał, że mają one wyższy poziom przemytu, przemocy i użycia siły niż więzienia państwowe.
Po wejściu prezydenta Trumpa do Białego Domu w 2017 roku ówczesny prokurator generalny Jeff Sessions uchylił memorandum Obamy «w celu zaspokojenia przyszłych potrzeb federalnego systemu korekcyjnego». Administracja Trumpa nadal wykorzystuje prywatne ośrodki zatrzymań, między innymi do realizacji polityki rozdzielania rodzin migrantów.
Jak zauważa Associated Press, CoreCivic i GEO Group, najwięksi prywatni operatorzy więzień, podpisali w 2019 roku kontrakty z US Immigration and Customs Enforcement (ICE) o wartości ok. 1,3 mld dolarów. Przekazali też duże dotacje na rzecz Partii Republikańskiej, w tym na reelekcję Trumpa.
Po wyborach w 2020 roku Joe Biden po raz kolejny postanowił ograniczyć współpracę rządu federalnego z prywatnymi instytucjami penitencjarnymi. Według nowego prezydenta USA jest to «pierwszy krok do zapewnienia, że korporacje przestaną czerpać zyski z więźniów».
«W celu zmniejszenia liczby więźniów musimy ograniczyć finansowe zachęty do osadzania (osób w areszcie — przyp. TASS) i stopniowo zrezygnować z korzystania przez rząd federalny z prywatnych ośrodków zatrzymań» — czytamy w tekście dekretu.
Mimo starań prezydenta, obrońcy praw człowieka i eksperci zwracają uwagę na znikomy zakres reformy więziennictwa przeprowadzonej przez Bidena.
«Dekret obejmuje jedynie federalny system więziennictwa, w którym przebywa około 11% wszystkich osób w więzieniach w całym kraju. Spośród nich około 15% znajduje się w instytucjach prywatnych. Oznacza to, że nakaz dotyczy tylko około 1,5 proc. amerykańskich więźniów — pisze profesor prawa z Fordham University John Pfaff w felietonie dla «Washington Post».
Jak zauważa Associated Press, w więzieniach federalnych przebywa dziś blisko 152 tys. osób, z czego 14 tys. odbywa karę w prywatnych placówkach. Jeśli przypomnimy sobie całkowitą liczbę więźniów w Stanach Zjednoczonych, staje się jasne, że nowy środek nie ma prawie żadnego wpływu na całą sytuację.
«Decyzja Bidena nie zakończy masowego uwięzienia, ale wzmocni przemysł, który ma finansowy udział w tym trendzie» — powiedział NRP David Fathi, dyrektor ACLU’s National Prison Project.
To powiedziawszy, nie chodzi o natychmiastowe zakończenie umów, będą one nadal honorowane do czasu wygaśnięcia ich terminów, co może potrwać lata. Jeśli Demokratom nie uda się utrzymać kontroli nad Białym Domem po wyborach w 2024 roku, nawet te wysiłki Bidena mogą pójść na marne.
Dekret nie dotyczy również służby ICE, która wykorzystuje prywatnych obywateli do zatrzymywania nielegalnych migrantów. Według ACLU, od stycznia 2020 roku 81% osób zatrzymanych przez ICE było przetrzymywanych w prywatnych instytucjach.
Ale być może głównym pytaniem pozostaje to, jak odmowa współpracy z prywatnymi więzieniami rozwiąże problem «masowej inkarnacji» i uprzedzeń rasowych. Rolą więzień, zarówno federalnych jak i prywatnych, jest zapewnienie izolacji skazańców. To nie oni decydują, kto idzie do więzienia, ale sądy i policja.