Pogrzeb Abdullaha Anzorova odbył się w atmosferze medialnego surrealizmu, dość jednak zwyczajnego dla wiadomości z Czeczenii. 18-latek w październiku zabił i ściął pod Paryżem nauczyciela Samuela Paty’ego, który pokazywał uczniom karykatury proroka Mahometa. W pochówku Anzorova w ojczyźnie jego przodków, we wsi Szalazhi, wzięło udział duże zgromadzenie ludzi i sił bezpieczeństwa. Szef wioski, Salman Magomadov, powiedział dziennikarzom, że nie patrolowali Shalazhi z powodu pogrzebu, ale z powodu koronawirusa.
Magomadov powiedział wtedy, że Anzorov nie został pochowany z honorami. Jednak na nagraniu, które rzekomo powstało podczas pogrzebu, widać dużą liczbę osób towarzyszących ciału. Nieustannie skandują pochwały dla zmarłego. Wójt szybko zaprzeczył sam sobie: «Dla całego świata islamskiego jest on bohaterem. We Francji i Europie są bohaterowie «gejowscy», ale nie u nas. Pojawiły się propozycje nazwania ulicy imieniem Anzorova we wsi.
Ta historia nie byłaby kompletna bez Dmitrija Peskowa. Zapytany o pogrzeb odpowiedział w sposób, w jaki ma to robić każdy rosyjski urzędnik poza Ramzanem Kadyrowem, gdy chodzi o Czeczenię: mówi, że nic nie wie, nie zna, nie słyszał. Jednak «mówimy o akcie terroryzmu, który nie podlega niczemu innemu, jak tylko głębokiemu potępieniu i odrzuceniu» — dodało alter ego Putina i w ten sposób weszło w spór zaocznie ze swoimi rodakami z okręgu Urus-Martan, którzy, sądząc po nagraniu wideo, uważają czyn zmarłego nie tylko za godny pochwały, ale i przyjemny Bogu. Ich zdaniem Bóg słusznie ukarał Samuela Pati śmiercią za «zniesławienie Proroka».
Mieszkańcy Shalaji mogą swobodnie grzebać swoich zmarłych jak chcą. Ale jawne kłamstwa starszego wioski, uniki sekretarza prasowego prezydenta i okrzyki «Allah akbar», które można usłyszeć na nagraniu, przypominają nam o czymś, co w Rosji nie jest zwyczajem: Czeczenia, formalnie region federacji, w rzeczywistości żyje według własnych zasad. Wygląda to raczej na państwo, które ma konfederacyjne stosunki z Rosją.
Tylko tam, oprócz portretów Putina, wszędzie wiszą portrety poprzedniego szefa regionu i ojca obecnego. Sam szef, w specjalnym mundurze, odbywa długie spotkania przed kamerami telewizyjnymi, na których pomstuje na egzekutorów prawa i wydaje dyrektywy. Na przemian organizuje wielotysięczne wiece, raz w celu poparcia, raz w obronie muzułmanów z Birmy. Jego imieniem nazwane są ulice i parki w Czeczenii. Kiedy rozpoczęła się epidemia COVID-19, jako pierwszy zamknął republikę dla ludzi z innych regionów, nie szukając zgody Moskwy.
Wyobraźmy sobie los gubernatora obwodu czelabińskiego albo nawet szefa Dagestanu, sąsiadującego z Czeczenią, gdyby zrobił coś podobnego. Przecież dla reszty Rosji takie działania, takie spotkania, takie wiece, takie wypowiedzi są prerogatywą tylko jednego człowieka, prezydenta kraju. I oczywiście nikomu w Rosji nie śniłoby się grozić głowie obcego państwa. Ale Kadyrow może publicznie beretować Emmanuela Macrona i usprawiedliwiać zabójstwo Samuela Patty bez żadnych konsekwencji. Zdaniem Eleny Milashiny, dziennikarki zajmującej się od wielu lat Czeczenią, takie publiczne nazwanie terrorysty odbyłoby się tylko za niewypowiedzianą zgodą Groznego.
Władimir Putin i Ramzan Kadyrow podczas spotkania roboczego Fot. Służba prasowa prezydenta Rosji
Pogrzeb Anzorowa odzwierciedla ważny element w półoficjalnym obrazie Czeczenii. Islam w republice nie jest po prostu antyzachodni. W Rosji jest to norma. Kreml sprzyja takim tendencjom we wszystkich «tradycyjnych» wyznaniach. 30 lat szkolenia rosyjskich imamów i teologów w krajach arabskich również zrobiło swoje: teorie spiskowe i antysemityzm są nie mniej zakorzenione wśród rosyjskich muzułmanów niż w Damaszku czy Kairze. Jednak publiczne przejawy islamu w Czeczenii mają często ostro antysemicki, radykalny charakter. Gdyby nie śnieg i zimowe ubrania na nagraniu z wioski Shalazhi, można by pomyśleć, że to film z pogrzebu bliskowschodniego «szahida». Trudno sobie wyobrazić coś takiego w Baszkirii czy Adygei.
Przykłady szczególnego statusu Czeczenii można by wymieniać długo. Tymczasem od dwóch dekad co najmniej 85 proc. budżetu republiki pochodzi z bezpośredniego finansowania federalnego.
Jak doszło do takiego stanu rzeczy? Na początku swojej prezydentury Putin zdawał sobie sprawę, że wojny w Czeczenii nie da się wygrać. Zamiast kontynuować bezsensowne działania wojenne oddano republikę w dziedziczny zarząd jednej z miejscowych rodzin — na zasadach «wyłączności». Nie można powiedzieć, że Kreml nie czerpie z tego żadnych korzyści. Opozycja jest zastraszana przez «siły specjalne Kadyrowa», gdy wychodzi na ulice. Ludzie z Czeczenii mają tendencję do wygłaszania bardzo aktualnych twierdzeń o przeciwnikach Putina i rozprawiania się z nimi, jak to było w przypadku Borysa Niemcowa. W odpowiednim momencie znajdują się w takich miejscach jak Donbass. Ramzan Kadyrow pracuje jako rodzaj nieoficjalnego specjalnego wysłannika Kremla do spraw stosunków ze światem islamu, gdzie jest przykładem dojścia muzułmanina do nieosiągalnej na Zachodzie pozycji władzy i wpływów. Ponadto w społeczeństwie rosyjskim stępiła się ostrość emocji i gorycz wspomnień z wojny czeczeńskiej, a stosunek do Czeczenów powoli, ale jednak się poprawia.
Dziś Czeczenia istnieje na dalekich peryferiach świadomości społecznej. Nic się nie zmieni w jej statusie, dopóki na Kremlu siedzi Władimir Putin, a błazenada, którą w Rosji nazywa się «polityką», jest kierowana przez jego administrację. Ale co będzie dalej? Kiedykolwiek to nastąpi, zmiana reżimu i wolne wybory będą oznaczały, śmiem twierdzić, «unieważnienie» zobowiązań centrum federalnego wobec republiki. Choćby dlatego, że relacja ta jest w istocie pochodną wzajemnych sympatii i zobowiązań Putina i Kadyrowa. Na jednym z pierwszych posiedzeń prawdziwej Dumy, a nie tego tłumu, który dziś siedzi w Ochotnym Ryju, wstanie deputowany z obwodu orenburskiego albo z Republiki Tywa i zapyta: «Dlaczego ja i moi wyborcy nie dostajemy tych samych pieniędzy, które są przydzielane Groznemu?». Będą też inne pytania — o nieformalne rozpowszechnianie prawa szariatu, o specjalny status sił specjalnych lokalnego ministerstwa spraw wewnętrznych itd.
Niezależnie od tego, kto stanie na czele instytucji państwowych w Rosji po odejściu reżimu Putina, będzie musiał rozwiązać problem specjalnego statusu Czeczenii.
Ściśle rzecz biorąc, mogą istnieć tylko dwie opcje: próba włączenia republiki do głównego nurtu federalnego poprzez wyeliminowanie spersonalizowanych rządów i pozbawienie przywódców republiki ich przywilejów; lub pozostawienie wszystkiego tak, jak jest, ale danie innym regionom takiej samej niezależności od centrum. Rosyjskie doświadczenia historyczne wskazują, że nowy rząd częściej wybiera pierwszą opcję. Może to doprowadzić do konfliktu z lokalnymi elitami, być może bardzo gwałtownego. Przecież nawet normalne wybory w Czeczenii byłyby trudne do przeprowadzenia ze względu na ich opór. Na pierwszy rzut oka druga opcja wydawałaby się niebezpieczna dla jedności kraju. Ale po niekończącej się i bezsensownej centralizacji Putina, dla nowego Kremla sensowne byłoby danie regionom jak najwięcej wolności. Ale do jakiego stopnia ta wolność powinna być dana?
Podstawowe pytanie brzmi: jak na te zmiany zareaguje społeczeństwo czeczeńskie? Z jednej strony nie dostaje wiele z «85-procentowego» budżetu, a presję systemu Kadyrowa odczuwa wielu. Z drugiej strony, wspomnienia wojny są bardzo żywe w czeczeńskich rodzinach, a ich postrzeganie świata w dużej mierze zostało ukształtowane przez propagandę, odosobnienie i tradycję. Patrząc na materiał filmowy z wioski Szalazi zdajemy sobie sprawę, że jest to jeden z symboli wyzwania, z jakim będzie musiało się zmierzyć nowe — miejmy nadzieję demokratyczne i prawowite — kierownictwo Rosji i rosyjskie społeczeństwo. W tym nie abstrakcyjnej «Czeczenii», ale bardzo konkretnego narodu czeczeńskiego.
Wyzwanie czeczeńskie będzie dla nowego kierownictwa Rosji nie mniej poważne niż pojednanie z Ukrainą.
Więcej tekstów o polityce i społeczeństwie znajdziecie na naszym kanale Telegram «Projekt Snob — Społeczeństwo». Dołącz do